poniedziałek, 7 maja 2012

k-pax

"Wszechświat się rozrośnie, a potem zawali.
I ten proces będzie się powtarzać w nieskończoność.
Ale nie wiesz, że za każdym razem
wszystko będzie tak samo.
Błędy z tego życia, powielisz w następnym.
Każdy błąd będziesz powtarzał w kółko i na okrągło.
Więc tym razem postaraj się,bo nie będziesz miał...
drugiej szansy."
/K-PAX/

jak tylko dowiedziałam się, że K-PAX jest ekranizacją książki migusiem udałam się do biblioteki. fanką książek nie jestem, ale miłość do filmu spowodowała, że pozycja Gene Brewera stała się dla mnie "must read". książeczka stron sobie liczy bardzo niewiele- zaledwie 215, jednak jakoś przez około miesiąc nie umiałam się za nią zabrać. niby chciałam, ale znacie to uczucie- zawsze jest coś ważniejszego co zrobienia. jakby jakaś szatańska siła odciągała was od celu, który szczerze chcecie zrealizować (podczas sesji mam to cały czas). na wieśtrip wrzuciłam ją do torebki i (uwaga!) w ciopągu, który rzecz jasna dalej budzi we mnie stany lękowe, zaczęłam czytać. w chwilę ubyło 60 stron, następnie książkę odłożyłam, a powróciłam do niej w drodze powrotnej. wydaje mi się, że gdybym nie miała kaca i nie przysypiała, to prawdopodobnie pochłonęłabym ją całą. niestety byłam lekko w nie najlepszej formie i zjadłam tylko 50 stron (btw na kacu wolniej czytam). historię mojego ukochanego prota otworzyłam wczoraj przed snem, a zakończyłam dzisiaj mając okienko na uczelni. oczywiście nie obeszło się bez lekkiego potoku łez, który dzięki Bogu nie zniszczył mojego wodoodpornego tuszu. jak się można spodziewać GORĄCO POLECAM, a film też GORĄCO POLECAM! w sumie dużo się nie różni od książki, dlatego przeczytanie jej po obejrzeniu filmu nie powoduje napadów agresji i zaraźliwej irytacji, wręcz przeciwnie- zwinnie wzbogaca fabułę. 
prawdopodobnie jutro, albo pojutrze pobiegnę to śląskiej po kolejne dwie części. oczywiście recenzenci piszą o znacznym pogorszeniu jakości. mimo wszystko nie straszne mi to i nie umiem doczekać się aż wezmę udział w kolejnej podróży prota!