wtorek, 11 czerwca 2013

Projekt DIY: skurwiel.

Wszystkie szafiarki i inne dziewczynki wyspecjalizowane we  wszelakiego rodzaju robótkach ręcznych, proponują zrobienie fajnych rzeczy z niczego. Może nie z niczego, ale z przedmiotów tanich, ogólnodostępnych. Wychodzą im cuda, a my biedne, mniej utalentowane siedzimy w domu, z rozdziawianymi mordkami przed monitorami, dręcząc się z myślami, dlaczego jesteśmy takimi beztalenciami. Dlaczego nie wpadłyśmy na to same, paprzcież to takie proste? Słysząc szum wiatraczka z komputera, opłakujemy nasz brak kreatywności, otwierając kolejne opakowanie dupopasących produktów. 
Przybywam z pocieszeniem, z planem udowodnienia, że dużo młodych kobiet jest autorkami niesamowitego DIY. 
Na początek proponuję małe ćwiczenie pamięciowe. Pamiętacie tych miłych chłopców biegających za wami w liceum? Ja pamiętam. Byli tacy uroczy, pisali, dzwonili, chcieli chodzić na spacerki. 
A teraz przypomnijcie sobie wszystkich skurwysynów, których spotkałyście. Pamiętacie jacy byli chamscy, wredni, jak nie oddzwaniali, jak Was zostawiali bez słowa? Cóż, ja nie pamiętam, bo na moim punkcie zawsze wariują, ale koleżanki mi opowiadały. 
Ci mili chłopcy, byli okrutnie absorbujący. W takim stopniu, że stawali się powoli utrapieniem, a my miałyśmy wrażenie posiadania własnego, prywatnego psychofana. Cała sytuacja na początku wydawała się przyjemna, byłyśmy w centrum zainteresowania, nasza samoocena wzrastała, a na koleżanki nieposiadające swojego psychola patrzyłyśmy z lekkim politowaniem. Wszystko było pięknie, dopóki ów psychofan nie zaczynał nas śledzić i wąchać wygrzebanych śmieci. Jeśli wolicie, dopóki nie przegiął przysłowiowej struny. Przecież ileż można w ciągu dnia pisać co się robi! Człowieku, daj żyć, daj mi pomyśleć, mam posta do napisania! W sytuacjach kryzysowych, nie wyciszałyśmy telefonu, tylko go wyłączałyśmy. Po paru dniach borykania się z uczuciem osaczenia, w mniej lub bardziej osobisty oraz mniej lub bardziej uprzejmy sposób dawałyśmy do zrozumienia, naszemu adoratorowi, że nic wspólnego z nim więcej mieć nie chcemy. Jeśli chłopiec był bardzo zdeterminowany, dręczył nas jeszcze parę dni, żeby w końcu dać nam święty spokój. 
Ta ulga! To uczycie wolności! Co najmniej jakbyśmy uciekły z łagrów, po 10 latach ciężkiej pracy. Żadna, w przypływie euforii, pewnie nie zwróciła uwagi, że jest na środku pieprzonej Syberii. 
Młody mężczyzna, potraktowany tak raz czy dwa, stwierdzał, że bycie miłym jest zabawą nieopłacalną i przyjmował postawę 'już mnie żadna dziewka nie zrani'. Szedł w świat z podniesioną głową, łamiąc serca kolejnych, błądzących po Syberii wariatek, szukających odrobiny ciepła. 
Spójrz w lustro, uśmiechnij się i powiedz z dumą 'jestem zajebista, I DID IT MYSELF! stworzyłam pełnowymiarowego skurwysyna'. Jeśli nie masz lustra, bo akurat siedzisz na Syberii, proponuję poszukać jakiejś tafli lodu. 

ps jeżeli ostatnio facet Cię zranił, to proponuję popytać koleżanek, może to właśnie jednej z nich gratulacje się należą ;)