poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Faceci to chamy,

a przynajmniej część z nich.


Jest ładna pogoda, słońce świeci, jest ciepło. Wychodząc na spacer z moją goldenką, rzecz jasna, nie owinęłam się w koc, tylko ubrałam spódniczkę do klan i jakąś pierwszą lepszą koszulkę na ramiączkach. Po wyjeździe, mam większość ulubionych rzeczy w praniu, dlatego też zbytnio nie przejmowałam się czy ubrania do siebie pasują i wzięłam jakieś leżące pod ręką. Poza tym idę tylko przed blok. Nie malowałam się, wyszłam z lekko mokrymi włosami po kąpieli, z racji tego że z przodu wyschły, wyglądałam jakby strzelił we mnie piorun. Kłaki mam dość długie i lekko falowane, więc do tego, że chodzę rozczochrana każdy zdążył się przyzwyczaić. Jak wspomniałam na początku, pogoda jest ładna, przed wyjściem z domu słuchałam na cały regulator piosenki wprawiającej mnie w dobry nastrój. Idę uśmiechnięta, w okularach przeciwsłonecznych i od czasu do czasu rzucam komentarz do Summer w stylu "feeee" tudzież "no dobra, możemy iść tędy". Przechodzę na chodnik przy dość ruchliwej katowickiej ulicy, jest spory ruch, w końcu to 16. Właśnie w tym momencie usłyszałam piękny i wyszukany komplement, od chłopaka jadącego autem "ale bym cię ruchał". Takowe teksty bardzo mnie denerwują, szybkim krokiem wróciłyśmy do domu. 
Pewnie jedni stwierdzą, że w jakiś kosmiczny sposób wina leży po mojej stronie, bo może kiecka za krótka, albo dekolt za duży. Powiedzą, że jak prowokuję, to mam za swoje. Tylko niby czym? Czy kobiety mają się owinąć w burki, żeby przez przypadek ktoś się za nimi nie obrócił? Otóż moi drodzy powiem wam, że to rozwiązaniem nie jest. Wyglądałam bardzo przeciętnie, i ani to ja jakaś piękna nie jestem, ani nie mam jakiejś figury seks bomby. Gdzie leży problem? Faceci to chamy. Tak, dokładnie. To nie kobiety powinny się owijać w szmaty, tylko mężczyźni powinni nauczyć się kultury. 

Dla sprostowania, to nie był pojedynczy przypadek, stąd moja irytacja.